
Dwa pokolenia i dwa oblicza kobiecości. „Czarna” muzyka która uwodzi słuchaczy bez względu na kolor skóry i wiek.
„New Adventures of… P. P. Arnold” i „Jaime” to dwie płyty korzeni, albumy doskonałe na weekend, niezależnie od tego, czy ma być leniwy, czy zamierzamy go przetańczyć. Pamiętacie „Rzuć to wszystko co złe” Zbigniewa Wodeckiego? Leniwy easy listening w stylu Burta Bacharacha, ze stonowanymi orkiestracjami pisanymi głównie dla uwypuklenia brzmień smyków i blue soulową melodią? Na płycie „New Adventures of… P. P. Arnold” dostaniecie porcję właśnie takiej muzyki – pozornie stonowanej, a jednak kipiącej emocjami, emocjami kobiety.
Patricia Ann Cole – tytułowa P. P. Arnold
Tytułowa P. P. Arnold to cicha legenda popkultury. W połowie lat 60. XX wieku przyleciała do Europy ścieżek kariery i szczęścia. Stany Zjednoczone były zatłoczone podobnymi jej, pięknymi i doskonale śpiewającymi dziewczętami. Nagrała dwie płyty i otarła się o gigantów, m.in. Micka Jaggera i Keitha Richardsa z Rolling Stonesów, Erica Claptona Barry’ego Gibba z Bee Gees. U stonesów śpiewała chórki, Clapton i Gibb produkowali jej nagrania na trzecią płytę. Nagrana pod koniec lat 60., po wielu perturbacjach, ukazała się w 2017 roku.
„New Adventures…” to jej czwarty album, nagrany na 50-kariery. Zrealizowany we współpracy z młodymi gwiazdami sceny brytyjskiego cool pop rocka stanowi zaskakujacą mieszankę vintage i nowoczesności. O dziwo – vintage są młodzi współpracownicy P. P., natomiast ona sama prezentuje się jako rasowa wykonawczyni nowoczesnego r&b, energią i seksapilem w niczym nieustępująca gwiazdko będącym w wieku jej wnuczek.
Na dodatek temu jej r&b bardzo blisko to wielkich diw disco – Donny Summer oraz wczesnej Diany Ross solo.
.https://www.youtube.com/embed/dk2HF1rvnDM?feature=oembed
„New Adventures…” to rasowa, bardzo dojrzała muzyka dla „starszaków”, gdzie od tanecznego rytmu i skandowanych refrenów ważniejsze są melodia i klimat. Doskonałe tło do zmysłowego wieczoru z lampką wina.
„New Adventures of… P. P. Arnold, wyd. ear music/mystic,
2019
Brittany Howard
31-letnia Brittany Howard nie ma aparycji cheerleaderki. Ale kobiecością jest w stanie obdzielić kilka zespołów roztańczonych seksbomb. Talentem – armię.
Karierę rozpoczęła w 2012 roku. Stanęła na czele blues/funky rockowej formacji Alabama Shakes z którą podbiła sceny niezależne na całym świecie. Jej albumy „Boys&Girls” oraz „Sound&Colour” to powrót do korzeni rocka, bluesa i funky – roztańczony rytm miesza się tu z gitarami w stylu Led Zeppelin i Stonesów oraz głosem bliskim wielkiej Areth’cie Franklin. Dziś to już mała klasyka, ale dla Brittany Howard to było za mało.
„Jaime” – jej debiutancki album solowy zbliża się do korzeni jeszcze bardziej. To już klasyczne r&b bliskie „Respect” Franklin, piosenkom Marvina Gaye’a, Isaaca Hayesa, The Tempations i dziesiątek innych mniejszych lub większych gwiazd przełomu lat 60. i 70. XX wieku.https://www.youtube.com/embed/I-0IGb_MuE0?feature=oembed
W tej muzyce jest bluesowa gorycz, pasja i energia oraz soulowe ciepło, zmysłowość i słodycz. Są piękne staranne, bardzo w „starym stylu” aranżacje i nowoczesne, bardzo dynamiczne, choć oparte na klasycznych schematach, brzmienie.
Brittny Howard złożyła hołd muzyce swoich rodziców i dziadków tworząc muzykę dla swoich rówieśników – przebojową, a jednocześnie bardzo wyrafinowaną, pełną bólu, a jednocześnie seksowną. Nagrała album, przy którym będą się doskonale bawić i relaksować zarówno 50-latkowie, jak i ich dzieci.
„Jaime” to bardzo mocna kandydatka to tytułu płyty roku.
Polecane
Polecana grupa tematyczna