
Miks talentów Thoma Yorke’a z grupy Radiohead oraz giganta jazzu – Wyntona Marsalisa, sprawia, że od tej muzyki trudno się uwolnić
Film „Osierocony Brooklyn” przemknął prawie niepostrzeżenie przez ekrany naszych kin. Niezasłużenie. Ale przygotowana na jego potrzeby, wydana właśnie, ścieżka dźwiękowa ma wielką szansę zyskać status kultowy. Ścieżka dźwiękowa „Osierocony Brooklyn”https://www.youtube.com/embed/njylrM3ldM0?feature=oembed
Nowy Jork, przełom lat 40. i 50. XX wieku. Pracujący w biurze detektywistycznym Lionel Essrog cierpi na Zespół Tourette’a. Utrudniająca kontakty z ludźmi przypadłość sprawia, że szef – Frank Minna – trzyma go z dala od pracy śledczego. Ufa natomiast inteligencji Lionela. Traktuje go jako firmowy mózg. Jednak, gdy Minna wpadnie w pułapkę, tylko dręczony tikami Essrog będzie w stanie wyjaśnić o co tu naprawdę chodzi…
Zaułki wielkiego miasta i okres wykuwania się jazzu w kształcie, który dziś znamy. No i ten czas, gdy budowała się, oparta na korupcji i niejasnych interesach, współczesna Ameryka, zaś na rynku królowała literatura oraz kino noir.
Producent, reżyser i scenarzysta filmu (a także odtwórca roli Lionela), znakomity aktor Edward Norton, celująco odrobił lekcje. Ale nic dziwnego, przygotowywał się do realizacji swojego dzieła blisko 20 lat. Zamówiona przez niego ścieżka dźwiękowa doskonale oddaje ducha tamtych czasów – pierwszych oznak choroby współczesności, samotności w wielkim mieście. To właśnie jej – choć „Osierocony Brooklyn” jest, podanym w lekkiej formie czarnym kryminałem – poświęcony jego film. A kto ze współczesnych artystów opowiada o niej najlepiej? Oczywiście Thom Yorke i jego Radiohead.https://www.youtube.com/embed/XFkzRNyygfk?feature=oembed
Jednak tym razem neurotyczny Brytyjczyk zrezygnował ze współpracy ze swoim zespołem. Postanowił skomponować i zagrać sam, biorąc do pomocy lidera słynnej kalifornijskiej grupy Red Hot Chilli Peppers. Tyle, że tym razem Flea gra na trąbce. Efektem ich współpracy jest temat „Daily Beattles” – nawiązujący klimatem do jazzowego bebopu, a jednocześnie mocno osadzony we współczesności, przejmujący utwór o udręce, niepewności, poczuciu osamotnienia oraz zmęczeniu codziennymi zmaganiami z codziennością.https://www.youtube.com/embed/videoseries?list=PLDisKgcnAC4TNEbKm6C7axlCFDBM2B-7m
Ta melancholijna piosenka nadaje ton temu albumowi. Jest w niej smak porannej kawy wypijanej w pustym mieszkaniu lub pobliskiej kawiarni. Codziennego rytuału, gdy najbliższymi ludźmi są ci, widziani za oknem, śpieszący gdzieś i nie zwracający na ciebie uwagi, przechodnie. Jest w niej też aromat i moc wieczornego drinka, gdy jedynym towarzyszem może być – równie samotny jak ty – pijak lub na pijaka mocny kandydat.
Jednak Yorke wyznacza tylko kierunek. Główne skrzypce, a właściwie trąbkę, gra tu Wynton Marsalis. To jego wersja „Daily Battles” jest w filmie tematem wiodącym.https://www.youtube.com/embed/videoseries?list=PLDisKgcnAC4TNEbKm6C7axlCFDBM2B-7m
Bazując na schematach dźwiękowych z okolic bebopu i cool jazzu, nawiązując do twórczości Milesa Davisa z tamtego okresu, nadaje tematowi lidera Radiohead rysu nostalgii i lekkości. Smutek melodii staje się szlachetniejszy, a samotność w wielkim mieście mniej dotkliwa. Liczy się tu i teraz. A tu i teraz jest piękne – jak tajemnicza kobieta, brzmienie trąbki i gra zespołu jazzowego w małym, pozornie obskurnym, a jednak przytulnym klubie.https://www.youtube.com/embed/videoseries?list=PLDisKgcnAC4TNEbKm6C7axlCFDBM2B-7m
Marsalis z premedytacją nawiązuje do muzyki Milesa Davisa. I to nie tylko dlatego, że to on królował wtedy w nowojorskich klubach. W filmie występuje inspirowana nim postać. Ta premedytacja może mieć też podłoże osobiste. O miano następców tego giganta jazzu rywalizowało wielu muzyków, m.in. Tomasz Stańko. Jednak tu Marsalis pokazuje, że „nowy Miles” może być tylko jeden.https://www.youtube.com/embed/videoseries?list=PLDisKgcnAC4TNEbKm6C7axlCFDBM2B-7m
Ale do prawdziwego Davisa wciąż mu daleko. Za bardzo stara się schlebić słuchaczowi. Gra na jego, a nie swoich warunkach. Nie tworzy nic nowego, a odtwarza, naśladuje. Robi to chwilami fenomenalnie, jednak czasem można odnieść wrażenie, iż powierzchownie, że chodzi mu tylko o nastrój i piękno, a sztuka jest dla niego tylko pustym słowem. Nie próbuje, wzorem Milesa, poszukiwać i nieustannie się rozwijać. Drepcze w miejscu. Inna sprawa, że na szczycie niedostępnym dla innych.https://www.youtube.com/embed/videoseries?list=PLDisKgcnAC4TNEbKm6C7axlCFDBM2B-7m
Na potrzeby filmu „Osierocony Brooklyn” to rzemieślnicze podejście Marsalisa jednak wystarczy. Zresztą nie tylko na jego potrzeby. Na tle propozycji dzisiejszego przemysłu rozrywkowego, jego muzyka zachwyca urodą i imponuje klasą. Choć zatopiona w przeszłości, doskonale oddaje ducha współczesności. Współgra z oczekiwaniami wrażliwców i samotnych, romantycznych kochanków i poszukiwaczy miłości. Sprawia, że samotna kawa czy drink nie są tak bolesne. Pozwala w nich dostrzec piękno oraz dać nadzieję.https://www.youtube.com/embed/videoseries?list=PLDisKgcnAC4TNEbKm6C7axlCFDBM2B-7m
Ścieżka dźwiękowa do filmu „Osierocony Brooklyn” nie jest płytą wybitną. To, taka zresztą jest przecież natura soundtracków, muzyka użytkowa, dźwięki tła. Przygotowano ją jednak na tyle solidnie, zrobili to artyści tej klasy, że może funkcjonować poza filmem. Więcej, jako ścieżka dźwiękowa do naszej codzienności, robi większe wrażenie, niż jako element filmu. Stworzony przez Yorka i Marsalisa nastrój oraz uniwersalizm przekazywanych przez nich emocji mogą sprawić, że „Motherless Booklyn” stanie się albumem kultowym, niezbędnym wyposażeniem wnętrz – zarówno dla samotnych, jak i żyjących w szczęśliwych związkach. Dla wszystkich poszukiwaczy piękna i ukojenia w tym niezbyt pięknym, niespokojnym świecie.
Monika Pacura
Ścieżka dźwiękowa „Osierocony Brooklyn” – „Motherless Brooklyn”, dystr. Warner Music Polska