
Szukacie ścieżki dźwiękowej do pandemii? Znaleźliście. Punk JADu to szybki, niezamierzony komentarz do obecnej rzeczywistości i zarazem recepta na nią
Na początku, czyli trochę ponad dwa lata po powstaniu zespołu w 2017, był “Strach”. Płyta zakończyła erę promówek i demówek, a co więcej – dobrze ją przyjęto i to zarówno na scenie hardcore/punk, jak i na tej metalowej. Panowie zatem spędzili ze sobą trochę czasu grając koncerty w Polsce i trasę po Stanach, a w głowie i życiu Krzyśka, autora tekstów, wydarzyło się tyle, że przestał się bać i zaczął brzydzić. JAD naszych czasów – prosto, brzydko i do przodu!
Wstrętne, małe szkodniki
Początkiem 2019, na trzech próbach, powstała EPka „Wstręt”, potwierdzenie kierunku obranego przez grupę, stary gruz i brud wzbogacony o parę smaczków. I wyszło na to, że idealnie koresponduje z czasami pandemii. Wersy pokroju „Wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich, o samych sobie nie wiedzą jednak nic”, agresja jako reakcja na chaos, wegetacja do obłędu – to zawsze było i będzie aktualne, ale teraz jest hiperaktualne. Warszawskiemu kwartetowi wyszła ścieżka dźwiękowa do chwili.
– Pierwsze, co sobie pomyślałem w dniu premiery tej EP, to: „No tośmy trafili z przekazem …” – mówi Radek, perkusista.
– Nie będę teraz zgrywał proroka i mówił, że doskonale wiedziałem co się święci i postanowiłem napisać teksty o nadchodzącej zarazie i jej konsekwencjach (śmiech). Trzeba jednak przyznać, że cała epka może być dobrym soundtrackiem do dzisiejszej sytuacji. Teksty „Wstrętu” to jednak moje obserwacje relacji międzyludzkich, własne przemyślenia i doświadczenia, które są dla wielu osób uniwersalne i myślę, że wielu słuchaczy może w nich znaleźć odbicie swoich przemyśleń i odczuć – rozwija wątek Krzysiek, wokalista.
– Świat od dawna gnije, tak więc nie wiem czy teksty odnoszą się tylko do obecnego czasu pandemii. Gatunek ludzki powoli dostaje zapłatę za to, co zrobił z tą planetą – dorzuca Lipek, basista.
– Słowo „wstręt” ogólnie bardzo dobrze koresponduje z ludzkim gatunkiem. Jesteśmy wstrętnymi małymi szkodnikami, których ziemia w końcu pozbędzie się definitywnie. Albo pozwoli, żebyśmy wykończyli się sam – zamyka Marcin, gitarzysta.
Uderzenie jadowitej Siekiery
Ja dzięki tej muzyce zaciśniętej pętli i wbitego nożna mogę odreagować izolację, płynące ściekiem doniesienia i prognozy, umiem przez chwilę za sprawą grubej warstwy czerni „nie widzieć i nie czuć nic”. Agresja okazuje się lekiem na ból tak, jak chce JAD. Uwagę zwraca chwytliwość refrenu „Pętli”, apokaliptyczny skowyt gitary w „Spalonej ziemi” i epilog „Zwykłej śmierci”, z zatrzymaniem galopady bębnów. Pytam branżowych specjalistów i słyszę, że grupa rozkręca crust (szybką, brudną i zbasowaną mieszankę punkowo-metalową – przyp. MF) do obrotów, na których gra szwedzki Entombed. I że na tle konkurencji wyróżnia się pierwiastkiem starego polskiego punka. We wczesnych materiałach znajdziemy cover zasłużonej Armii, liczne są też porównania do Siekiery.
– Należy się z tego faktu cieszyć. Ja się cieszę. Siekiera jest ponadczasowa. Każde czasy potrzebują Siekiery – krótko kwituje Marcin, a Lipek podkreśla, że dla niego ta grupa, zwłaszcza sprzed kultowej „Nowej Aleksandrii”, to podstawa polskiego hc/punk i łatwo wychwycić łączącą ją z JADem surowość brzmienia.
– Nie będę ukrywał, że zawsze byłem fanem tekstów Budzyńskiego czy to właśnie z czasów Siekiery czy bardziej z czasów Armii. Może sposób pisania tekstów komuś przypomina starą Siekierę i stąd te porównania? – pyta z kolei Krzysiek
– To chyba nawet nie był jeden z drogowskazów jakie zarzucił Marcin zanim się spotkaliśmy na pierwszych próbach, jakie graliśmy jeszcze we dwóch. Każdy z nas przerobił tę Siekierę w latach szczenięcych i później, więc to porównanie to nie jest obelga, ale jesteśmy JAD. JAD naszych czasów! – śmieje się Radek (śmiech)
Dużo mocnych bodźców
Nie jesteście pewni, czy JAD to to, co wam jest niezbędne do nieszczęścia? Innej muzyki czeka sporo, ale z tą i tak warto zaryzykować, bowiem „Wstręt” zabierze Wam raptem sześć minut. Czwórka warszawiaków – no, właściwie trójka, bo tu bębniarz akurat się wyłamuje- przedkłada szybkie ciosy ponad metodyczne oblężenie w myśl zasady „mniej znaczy więcej”.
Krzysiek: – Kiedy założyliśmy ten zespół, dokładnie wiedzieliśmy czego chcemy – prosto, brzydko i do przodu – bez zbędnych dłużyzn.
Lipek: – Album max 15 minut, EPka koło sześciu, 20-minutowe koncerty. Moim zdaniem jak coś jest tak intensywne, jak nasze numery, to nie ma co tego wydłużać.
Krzysiek: – Nie masz poczucia przesytu i w krótkim czasie dostajesz bardzo dużo mocnych bodźców. A jeżeli później zostaje niedosyt… to dobrze!
Lipek: – Kiedyś Ryan Abbot, który odpowiada za mastering płyt „Strach” i „Wstręt”, powiedział: „15 minutes to idealnie. Jak wiele hardcore punka potrzebujesz?”
No dalej, zobaczcie ile wam wystarczy.
Marcin Flint
JAD naszych czasów – prosto, brzydko i do przodu!