Rap-Motywator #3 – WWO/Sokół „Promienie”

Rap-Motywator #3 – WWO/Sokół „Promienie”

Spotkanie z rapem Sokoła pokazuje, że moneta ma dwie strony. I że największy fatalista może namawiać do tego, żeby ćpać życie.

Kto?

Spośród polskich raperów aktywnych jeszcze w latach 90. na polskiego Jaya-Z namaszczany był Tede, już mniejsza o to, że głównie przez samego siebie. Sokół mógł być kojarzony raczej z jego (Jaya, nie Tedego) odwiecznym rywalem Nasem, bo to ten uliczny brud, szczypta erudycji, pobudliwość i zdolności narracyjne. Mało kto spodziewał się, że ten drobny, niespokojny chłopak z Zip Składu, któremu „wynajęty pokój wp****alał całą flotę” (a i na dworze sypiać się zdarzało), stanie się znawcą butów Jimmy Choo, będzie wydawał książki (świeżo otwarte Wydałem), działał na polu tekstyliów z prestiżową Vistulą, a swoją płytę będzie branży puszczać w kolumnie sunących po Warszawie Range Roverów albo grać na koncercie w deszczu konfetti.

Ale czas pokazał, że to Wojtek umiał rozdzielić uwagę na różne biznesowe przedsięwzięcia. I nawet jeśli Marysia Starosta to nie była Beyonce (para zresztą nie jest już razem), a Prosto to nie jest Rocawear, to Sokół pokazał, że dobrze się odnajduje, bo też, co tu kryć, Warszawa to nie Nowy Jork i swoimi prawami się rządzi. Podobnie jak amerykański kolega po fachu nasz raper umie czuć się swobodnie w drogich garniturach, ekskluzywnych hotelach i sięgnąć do kieszeni korporacji (np. Samsung). I przede wszystkim – co niestety dane jest niewielu rapującym czterdziestolatkom – umie przekonująco dojrzewać, mocno acz celnie i w wyważony sposób skomentować. Wyczekiwany, zeszłoroczny debiut „Wojtek Sokół” imponował nie tylko rozmachem, ale też przemyśleniem. Z miejsca stał się opus magnum.

Kiedy?

“Promienie” znalazły się w 2005 roku na trzecim albumie WWO – niegdyś duecie rozwijanym jako W Witrynach Odbicia, potem trio (DJ Deszczu Strugi oficjalnie znalazł się w składzie) W Wyjątkowych Okolicznościach. Nieistotne, liczy się fakt, że to dwóch raperów z Zip Składu – Jędker i Sokół po debiucie uwolniło się od dużego wydawnictwa i wzięło sprawy w swoje ręce. Rosło ego, rosły artystyczne różnice, dlatego trójka WWO to właściwie dwie płyty – jedna pod kontrolą Jędkera („Życie na kredycie”), druga Sokoła („Witam was w rzeczywistości”). Na podobne rozwiązanie zdecydował się wcześniej amerykański zespół Outkast, ale – przynajmniej wtedy – nikt z WWO nie podałby go za punkt odniesienia, bowiem krzykliwe kreacje Andre 3000 i aż tak daleko idący eklektyzm bywał nadal trudny do zaakceptowania w nurcie ulicznego rapu, z którym wciąż warszawiaków utożsamiano.

To był już ten czas, gdy (niestety często byle jaki) hip-hop wylewał się zewsząd, czas kolorowych magazynów i popowych rozgłośni. Trwał festyn, trwały finansowe żniwa. Wydawnictwo Prosto nie chciało się ograniczać do polskiego rynku, ambicje miało pansłowiańskie. W kwestiach artystycznych granice w ogóle nie istniały – działał publishing, producenci i goście bywali zagraniczni, Sokół potrafił wydać płytę kubańskim artystom. Ale „Promienie” są tak warszawskie, jak tylko być mogą, bardziej z czasów „Miejskie safari, nie po garnitur i Campari” niż basenu w Intercontinentalu.

Po co?

Na pewno po to, żeby w dobie hiphopolo dać trochę nie tylko hip-hopu, ale po prostu muzyki. Sokół planował utwór na singiel, jednak się nie odważył. Nic dziwnego, wokal wchodzi dopiero po ponad stu sekundach, wcześniej jest filmowo, wręcz orkiestrowo, ze smakiem, o co zadbał L.A. z duetu White House. Kompozycję chłosta skrecz, jest lokalna, bardzo wyrazista tekstowo.

Nikt by tego wtedy nie grał. Ale jest też jeszcze jedna sprawa –Sokół zapisał się w pamięci jako maruda, malował czernią, nie zostawiał złudzeń. Ma to w naturze i umie patrzeć na rzeczywistość, która weryfikuje optymizm, wiele lat później kpił zresztą do żywego z kołczingowych mądrości w „Myśl pozytywnie”, nie wyzbył się naturalistycznych diagnoz. Ale irytowało go równolegle zamulenie tych, z którymi siadywał na ławeczce i którzy na tej ławeczce zostali, bezczynność, pozycjonowanie się w roli ofiar. Od drugiego WWO szedł też inny przekaz – damy radę. „Promienie” są wypadkową, mówią, że owszem, “Umorusane dzieci naćpanych meneli charchają pod nogi resztką nadziei”, ale sugerują, żeby odetchnąć, złapać się z miastem za bary. „Łapmy promienie zamiast eskalacji zła”!

Kluczowy cytat: „Stres jest w mieście, które zmartwychwstało / Kontroluj chłopino nerwy, co by się nie działo / Wchodź na dach, łap promienie słońca/ Z tej perspektywy inaczej ziemia wygląda/ udzie jak mrówki atakują ten Legoland / Bierz życie – mówi Ci życia narkoman”

Promowane wartości: determinacja, spokój, przenikliwość, witalność, radość życia.

WWO/Sokół „Promienie”

Marcin Flint

foto: materiały prasowe