
Kooperacja wirtuoza klarnetu i saksofonu z rockowymi prześmiewcami dała efekt rewelacyjny. Zwłaszcza, że powstał on na potrzeby Teatru Dada von Bzdülöw.
Mikołaj Trzaska i Nagrobki? Brzmi to jak kompletny absurd i w zasadzie od absurdu właśnie się zaczęło. A konkretnie od cudownie dadaistycznego spektaklu „Koniec wielkiej wojny” przygotowanego przez trójmiejski Teatr Dada von Bzdülöw. To właśnie muzyczną ilustrację do niego stworzyli wspólnie muzycy wywodzący się z pozornie zupełnie różnych kręgów. Trzaska – wiadomo. Człowiek, który od początku lat 90. stawia na głowie cały polski jazz, plącząc go z czym się da, improwizując bez granic, a jako, że duszę ma iście punkową – wszystko to robi z anarchistyczną wręcz niechęcią do ogranych schematów. Był jednym ze współtwórców sceny yassowej i, na czele Miłości, jednym z najwybitniejszych przedstawicieli nurtu. Później nagrał trudno zliczyć ile płyt solowych, w ramach różnych projektów i z nazwiskami tak dużymi jak Ken Vandermark, Peter Brotzmann, Joe McPhee, Michael Zerang, i dziesiątki innych. Dziś jest osobowością w skali światowej, a jego wyrastające z tradycji Johna Coltrane’a, ale chyba bardziej wrażliwe na melodię, saksofonowe i klarnetowe zagrania są właściwie niepodrabialne. Działa w awangardzie, ale o jego klasie świadczy i to, że nie lekceważy popkultury. Swoją muzyką zilustrował takie filmy jak „Domy zły”, „Drogówka”, „Wołyń” czy szczególnie niedawno głośny „Kler”. Od pewnego czasu jest też, obok Raphaela Rogińskiego, bodaj najwybitniejszym popularyzatorem tradycyjnej muzyki żydowskiej, czego wyrazem są choćby prace projektu Shofar – w swoim stylu doskonałe.h
Wszyscy jesteśmy martwi
Prywatnie Trzaska jest facetem wesołym i wiecznie uśmiechniętym. I właśnie ta cecha łączy go z Nagrobkami. To w jakimś stopniu „beka band” – projekt stworzony ze śmiechem i dla śmiechu, choć tak naprawdę pod groteskową fasadą kryją się całkiem niebanalne muzyczne eksperymenty. Wyśpiewując teksty o nieboszczykach, grobach, cmentarzach i innych nekronaliach , Maciej Salamon i Adam Witkowski, bardzo sprawnie przechodzą od punka i starego hardcore’u, po całkiem współczesnego post metal, a gitarowy jazgot noise’u łączą z kiczowatymi melodiami rodem z lat 60. Słuchają chyba też sporo metalu, bo podczas jednego z koncertów wdawali się w dyskusję z publicznością na temat jakości płyt szwedzkich klasyków blacku – Bathory. Koncertowo są zresztą prawdziwą torpedą, a takie hity jak „Jesteśmy martwi” wyśpiewuje z nimi zwykle cała sala. Mniej osób zdaje sobie sprawę, że Nagrobki mają też swoją stronę teatralną. I choć nie rezygnują w niej ze swojego funeralnego przymrużenia oka, okazują się tu twórcami całkiem subtelnymi, otwartymi na improwizację i poszukiwania. Udowadniali to zresztą już wielokrotnie w różnych pobocznych projektach, nie tylko muzycznych, choć dowody te miały zasięg bardziej jednak niszowy niż ich zespołowe poczynania. Niektóre z nich były zresztą wspólne z Mikołajem Trzaską, z który muzycy mają więcej wspólnego niż mogłoby się wydawać. – Nawet szkołę skończyliśmy tę samą, w tej samej pracowni u tych samych profesorów – mówi Adam Witkowski, dodając, że w najróżniejszych konfiguracjach współpracowali sporadycznie z Trzaską od dobrych piętnastu lat. Choć nigdy wcześniej jako Nagrobki i Trzaska.
Nagrobki “Mój dół”
Nagrobki “Zaraza”
Nagrobki “To był tylko cień”
O mózgach wypranych
„Teatr Dada nieodpowiedzialnie pozwala wszystkiemu mieszać się ze sobą w przekonaniu, że ta nieodpowiedzialność jest naszym naturalnym środowiskiem” – napisał ktoś z Teatru Dada. Zapewne albo reżyser Leszek Bzdyl, albo tancerka i choreografka Katarzyna Chmielewska, oni to bowiem powołali w 1992 roku do życia to świetne przedsięwzięcie, w którym taniec łączy się z cudownie plastyczną i niesztampową muzyką, a ironia i absurd zgrabnie ubarwiają refleksje o naturze człowieka i stworzonym przez niego świecie. Często z erotycznym podtekstem – zawsze z rewelacyjnie i sugestywnie poruszającymi się tancerzami. W sierpniu 2019 roku miała miejsce premiera ich ostatniego spektaklu „Koniec wielkiej wojny” – luźno inspirowanego prozą Jacka Dukaja. To bardzo polityczny i pesymistyczny spektakl mówiący o ideologiach zamykających swoich wyznawców się w mentalne sekty, o mózgach wypranych fake newsami, absolutnej niemożliwości porozumienia i permanentnej wojnie społecznej. Choreograficznie i wykonawczo to duże dzieło, choć tym razem pada w spektaklu zaskakująco wiele słów.
Niektóre z nich artykułowane są przez Nagrobki, którzy po swojemu śpiewają coś o obracaniu się w proch, rozpadaniu i przemijaniu. W kontekście spektaklu słowa te grają jednak doskonale i nie mają już tak absurdalno-groteskowego wydźwięku, jak na ich płytach. Tym bardziej, że towarzyszy im zupełnie inna już muzyka. Z założenia ma być ilustracją, muzycy nie poruszają się w żadnym konkretnym gatunku. Pozwalają dźwiękom płynąć swobodnie, reagować na słowo i ruch, układać się w swobodnie improwizowane przestrzenie, choć nie brakuje też wątków piosenkowych. Było już mowa o tym, że Trzaska to muzyk przede wszystkim z klasą i właśnie klasę pokazuje tu najbardziej. Jest go tutaj stosunkowo niewiele, ale jednocześnie odciska się na całości bardzo wyraźnie. Komentując swoich współpracowników, Ozzy Osbourne powiedział kiedyś, że „gitarzystów trzeba trzymać krótko, inaczej facet gotów grać solówkę przez dwa lata”. Trzaska odwrotnie. Odzywa się, kiedy trzeba. Skąpi dźwięków. Ale kiedy już się odezwie nadaje muzyce zupełnie nowej barwy. Świetne są jednak te momenty, kiedy się zapędza, gra więcej i gęściej. Dochodzą w tych chwilach do głosu jego fascynacje muzyką klezmerską, co w zestawieniu z czujnym akompaniamentem Nagrobków, przeradza się w klimat jakiegoś upiornego, małomiasteczkowego jarmarku rodem z początków XX wieku, z kuglarzami, siłaczami w pasiastych fatałaszkach i brodatymi kobietami.
Całość – wielobarwna, nieoczywista, psychoaktywna. Sporo tu freejazzowej ekspresji i rockowego zgrzytu, ale generalnie króluje tu delikatność i oszczędność, jeśli pojawia się napięcie to nieokreślone i podskórne. I szkoda tylko, że do tak niewielu ludzi ta muzyka dotarła. Wydano ją na winylu w 30 egzemplarzach. Na szczęście jest Internet.
Nagrobki & Mikołaj Trzaska – “KONIEC WIELKIEJ WOJNY” (Full album)
Fotografia Tomasz Pawluczuk
Recenzja Wojciech Lada