
Rap może kojarzyć się z codzienną walką i narzekaniem na rzeczywistość, ale to zawsze był tylko stereotyp. Proponujemy bezchmurne utwory spod szyldu „relaks w sobie noś”
Zanim się rozsypiemy
Dla was lato to pora roku, dla wrocławskiego rapera Jota to stan umysłu. W tej twórczości czuć zapach rozgrzanej papy na dachu i smak czereśni, którą pestkę wypluwasz za balkon, niebo wciąż przecinają puszczane latawce, a dzieciaki nieodmiennie wchodzą na drzewa z procami. „Mlecze” to nowa rzecz, reggae’owy vibe, grill, wino i… Covid 19. „Nadszedł moment, żeby się pozbierać / zanim się rozsypiemy jak mlecze na wietrze i zanim się zagrzebię w papierach” – rapuje Jot. Jeszcze będzie pięknie, chwytajmy chwile.
Ciało mówi za siebie
„Dojeżdżam na miejsce / wychodzę z auta, czuję wiejskie powietrze / jestem szczęśliwym gościem, kontempluję przyrodę i alkohole / pikantne skrzydełka, sztuka mięsa, gastrofaza wjeżdża / grillowana kiełba, cały zestaw, mega ekstra” – zaczyna Proceente rozmarzonym refrenem położonym na bliski kalifornijskim produkcjom podkład Etena. Tak, to ze świata, gdzie wegetarianizm się jeszcze nie przyjął,a o dziewczynach nadal mówi się „foki”, całe leśno-polne, delikatnie podparte Żeromskim i Wańkowiczem.
Kosmiczna bombiczka
Tera wszyscy czarni jak w Nairobi… Luz Kuby Knapa i Okolicznego Elementu jest zaiste niepolski, nie tylko w „To się nadrobi”. Nie wynika z płaconych na czas kredytów, korzystnie leasingowego auta i świeżo remontowanego mieszkania. Ci ludzie lubią się bawić, z czasem poczynają sobie śmielej niż scenarzyści „Dark”, balangi kończą bez butów, a kaca leczą na grillach. W dwóch słowach – kosmiczna bombiczka. Zwrotka jedynego w swoim rodzaju Szufli przypomina, że niepotrzebne są nam Majorki i Seszele, skoro mamy tak blisko czeską Pragę.
Siostro, tańczmy!
Nie ma relaksu, tam gdzie nie ma lubiących się nawzajem, dobrze bawiących się ze sobą ludzi. Rap nigdy nie będzie wakacyjny, kiedy brak mu uśmiechu i słyszalnej radości tworzenia. Sista Flo w grze jest nie od dziś, zarabiać na rapie kokosów nie planuje, a znowu modne ostatnio, brytyjskie, łamane rytmy czynią jej entuzjazm zaraźliwym. Upij się życiem razem z nią, śpiewając za Fasolą refren. I rób swoje zawsze, zawsze.
Plażowi plejboje
„Daj nam ten funk” – prosi Eis z zespołu Elemer. To słuszne żądanie. Nie ma funku, nie ma zabawy, wiemy to najpóźniej od Sly’a Stone’a i George’a Clintona. Warszawiak, „raper z plaży”, oferuje w zamian „ jedno wielkie party, od Warszawy po Bałtyk” z kąpielami w whiskey włącznie. A że tłuszcz z bębnów Deny kapie jak z fląder na papierowe tacki i wszystko brzmi tak sprężyście, że mogłoby uczyć aerobiku, to wybaczamy ten seksizm sprzed kilkunastu lat i po prostu przyjmujemy propozycję.
Słoneczny patrol
A gdyby tak zapisać w formie piosenki słoną wodą obmywającą łydki, trzask ognia nad brzegiem morza i słońce wypalające z mokrych głów wszystkie troski? Moment, przecież wspierany przez Knapa trójmiejski kolektyw Unda tę technologię ma i pokazał ją w utworze „Na wydmie”. Jest tu wolność rapowania bez umów i deadline’ów, brat troski o wypada co nie, świeży klubowy puls, miejsce na oddech.
Wyjście z bloków
Kultura działkowania jest czymś niedzisiejszym i wschodnim, przypomina o naszych sąsiadach zza Buga jeżdżących na daczę doglądać kartoszki. Mes jest jednak w „Będe na działce” świeżo nawrócony na tę formę wypoczynku, ucieczka z ciasnych balkonów jest więc nienarzucająca się, naturalna. Hymn pochwalnych na cześć pomidorów i wody ze studni ma sznyt bliższy Miastu Aniołów, co tworzy uroczy dysonans, nie sposób też ulec sielskiej produkcji i całemu mnóstwu porządnego podśpiewywania.
Balanga trwa
Wszędzie tam, gdzie trwają dyskusję o tym, czy najlepiej w polskim rapie opowiada Sokół w „Każdy ponad każdym”, Fokus w „Czasie”, a może Tede w „Mrozie”, w pewnym momencie ktoś przypomina sobie o Oskarze z grupy PRO8L3M. Jest z czego wybierać, bowiem ten kręcił filmy słowami już od pierwszego minialbumu. „Letnie przesilenie” ma ze trzy plany, ogrom detali i scenek, zupełnie własny styl opisywania rzeczywistości. Gorące noce kończą się w południe, upalone dni przecinają gwałtowne burze, taka zwyczajna niezwyczajna rzeczywistość. Ciekawostka: „Letnie przesilenie” stworzono na kanwie „Zimowego smutku”, bo tak nazywała się samplowana piosenka Kool & The Gang.
Wiśniówka najlepsza
Dużo w tym przeglądzie wyjazdów pod miasto, wylegiwania się nad Bałtykiem, sporo wakacjowania w stylu zapamiętanym z dzieciństwa. Ale to nie znaczy, że młodzi ludzie nie podbijają popularnych, światowych destynacji. Fonograficzne rezultaty tych wypraw bywają różne, ale SB Maffiji w „Zobaczymy” wyszło, bo ma niesamowicie zdolną tę młodzież i bo opiekunem zagranicznej kolonii był Solar, szef chłopaków. To, że szyldy wyglądają obco, a refren niemal amerykański, nie znaczy, że nie znajdziemy swojskich elementów – próby klubowania w sandałach, pochwały wiśniówki i pruszkowskiej szkoły aforyzmu.
Zapach końca wakacji
To uczucie, gdy dni są jeszcze długie, ale wieczorem już jednak musisz zarzucić na ramiona kurtkę. Gdy słońce praży i oślepia, jednak to już nie jest to ciepło. Kątem oka zauważasz, że jarzębiny zaczynają z wolna czerwienieć, a w podmuchu wiatru wyłapujesz nutkę jesieni. Nie wiem, czy aby fantastyczny klip nie działa tu na wyobraźnię mocniej niż piosenka, bo choć Taco porusza tu osobiste wątki, to „Deszcz na betonie” funkcjonuje jako rapowa kwintesencja pourlopowej nostalgii.
Leniwość bez gadek
W wakacje odpoczywamy od stresu, od miast, od gonitwy, ale też od słów. Na zakończenie, niejako w bonusie zatem nowość sosnowieckiego producenta, utwór czysto muzyczny, choć w sferze audiowizualnej idealnie od reszty pasujący. „Lazy move” ma miękkość perkusji, sprężystość syntezatora, trochę dawkowanej z aranżacyjnym smakiem melodii i obrazek pozwalający na wszystko spojrzeć z góry i się odprężyć. Brawo Cok, za ten niedzisiejszy groove należy się co najmniej piątka.
A jeżeli po tym wszystkim mało wam letniej rapowej wibracji, to poniżej cała playlista – przemeblowana, uzupełniona jeszcze o parę klasyków i kilka świeżych numerów. Bawcie się dobrze!
Marcin Flint