
Raper Prykson Fisk ma w sobie mnóstwo miłości do hip-hopu. Po wyczekiwanym albumie „K02M02” słychać, że jest odwzajemniona. To abecadło gatunku stworzone z wielkim doświadczeniem, bez kompromisów i nienawiści.
Jest po trzydziestce. Jego rodzinne Siedlce można nazwać jakkolwiek tylko nie stolicą polskiego hip-hopu, co nie przeszkodziło mu zaangażować się w kilka ekip (takich jak Renegaci Funku, którzy rok temu wydali płytę z Kubą Knapem), wydać podziemnie kilkunaście materiałów, koncertować i w pocie czoła animować kulturę. Jego aktywność liczona od 2003 roku właśnie znajduje swoje ukoronowanie w postaci oficjalnego, „legalnego” debiutu, produkowanego wykonawczo przez Włodiego z kultowej Molesty.
Nie dało się dłużej czekać
Na pięknie wydanym – zwłaszcza w formie XXL, z dwoma dodatkowymi minialbumami, ilustracją i dziennikiem pokładowym – „K02M02” zgadza się wszystko poza datą wydania. Album, do którego prowadziły wszystkie poprzednie, dzieło podsumowujące artystyczną pełnoletniość, wychodzi w środku pandemii i w sezonie ogórkowym.
– ”K02M02” pierwotnie miał mieć premierę w maju, więc to nie tak że nie czekaliśmy, czas był na tyle trudny i wyjątkowy, że trzeba było trochę odnaleźć się w nowych realiach. Nie chciałem jednak czekać dłużej, sytuacja z pandemią jest na tyle rozwojowa, że ciężko przewidzieć co czeka na nas jutro, więc wspólnie z ekipą z LLC uznaliśmy lipiec za „dobry czas” na to wydawnictwo – mówi artysta.
– Czułem na pewno wielką dumę, ale też radość, gdyż to spełnienie mojego marzenia, ulgę – ponieważ kosztowało mnie to naprawdę dużo ciężkiej pracy, spełnienie – z uwagi na skład z którym mogłem współpracować i fakt legalnego debiutu i apetyt na więcej, ponieważ to uczucie towarzyszy mi bezustannie – Prykson kończy ze śmiechem, ale wcześniej jest jak najbardziej poważny.
Dzieci słońca
Łysy, postawny, przedstawiający się jako „180 kilogramów żywego hip-hopu”, prezentuje się jakby hobbystycznie ukręcał głowi dzieciom. Ksywa Aleksandra – bo tak naprawdę na imię ma bohater artykułu – nawiązuje do fikcyjnej postaci z panteonu komiksowych przestępców, socjopatycznego Mr. Fiska. Na żywo facet jest niczym żołnierz, samobieżna maszyna do rapowania. Muzyka jest jednak pogodna. Mamy do czynienia z raperem „wdzięcznym za życie” i „pozytywnym ponad wszystko”. „Maluję kolorem myśli szare jak beton” – nawija siedlecki niszczyciel marazmu. Za takie wersy prosto go złapać. „Dzieci słońca, niesiemy blask w sercach” mógłby mieć wytatuowane, bo cieszy się muzyką, pogodą, miłością.
Jak Prykson oparł się nudzie małego miasteczka, frustraci związanej ze sceną? Skąd bierze tę siłę spokoju? Jak przezwycięża chwilę zwątpienia, skoro poza pasją, która wessie każdą ilość czasu i środków, jest jeszcze jakaś praca, rodzina?
– To wynika z tego jakim jestem człowiekiem, codzienność nie zawsze bywa kolorowa ale mimo wszystko zawsze staram się odnaleźć w niej jakieś pozytywy. Na pewno pomaga mi w tym grono bliskich mi ludzi, na których zawsze mogę polegać, w szczególności moja wspaniała kobieta Kornelia, która również udziela się wokalnie na moich płytach. Przez lata wyrobiłem w sobie pewne mechanizmy automotywacji, które chronią mnie przed marazmem i jego następstwami. W moim przypadku pasja jest moim życiem, pracą i rodziną, mam własne studio, prowadzę warsztaty z młodzieżą, pokazy beatboxu, gram koncerty i imprezy, praktycznie całe moje życie kręci się wokół muzyki – odpowiada mi raper.
Robi to, co kocha
„K02M02” to „słowny bombing”, jazzujących i funkujących numerów opartych na solidnych bębnach, analagowym szumie, z dużą dawką oddechu. Ta muzyka się nie spieszy, spokojnie przechodzi kontrolę jakości, by się nie nudzić, móc grać na pętli. Nie ma w niej nic atencyjnego i narzucającego się. Również dlatego, że Fisk ma znakomitą rękę do autorów podkładów. Są tu przydymione, abstrakcyjne brzmienia producenckiej elity spod znaku Himalaya Collective (Spear Oh, Moo Latte, Miroff, bknd) i Ci, którzy byli w tym roku są w najlepszej formie – 1988 (fantastyczna epka „Ring The Alarm” i nachodzący krążek z Włodim), Młody (świetnie albumy z Kubą Knapem i Skorupem) i Barto’cut12 (progresywne „Sztuczne kwiaty”).
– Przede wszystkim tą płytą chciałem udowodnić coś sobie, wymagało to ode mnie wielu godzin spędzonych na selekcjonowaniu bitów, szlifowaniu tekstów i dopracowywaniu całości, by moja wizja mogła się w końcu zmaterializować. Znakomitą większość producentów znajdujących się na płycie, znałem już wcześniej i nie miałem większych problemów z dostępem do najlepszej jakości bitów. Nigdy nie kierowałem się modą i trendami obecnie panującymi na rynku. Uważam, że popularność nie zawsze jest gwarantem dobrej jakości, poza tym robię muzykę, jaką sam bym chciał słuchać. Statystyka nigdy nie była moją mocną stroną, po prostu robię to co kocham.
W czasach, gdy hip-hop rozmywa swoją tożsamość takie podejście jest błogosławieństwem, a efekt sączącym się z membran antydepresantem. „K02M02” jest do kupienia bez recepty, pod adresem https://lajka.co/shop/prykson-fisk-ko2mo2-preorder-i-need-space/
Marcin Flint